Rok przed ślubem
Był listopad 2019 roku, gdy urodził się mój synek Kazik. Wiadomo jakie emocję kłębią się wtedy w człowieku. Wielka radość, wzruszenie, miesza się z przerażeniem, czy podołam nowej roli? Po powrocie ze szpitala w skrzynce pocztowej czekał na mnie list od Kariny i Łukasza. Przesłali podpisaną umowę. Na kopercie był znaczek, a na znaczku… Kazik. Kazik Deyna. Pomyślałem, że to znak. To na pewno będzie wyjątkowy ślub. Nie myliłem się. Karina i Łukasz okazali się wspaniałymi ludźmi, a praca z nimi prawdziwą przyjemnością.
Dzień ślubu
Niecały rok później, na początku września, miał się odbyć ich ślub w Starej Kruszarni. Pomyślałem, że przy okazji wybiorę się z narzeczoną i naszym małym synkiem na krótkie wakacje do mojej ukochanej Kotliny Kłodzkiej. Pochodzić trochę po górkach, pozwiedzać, a w między czasie zrobić zdjęcia ślubne. Na jeden dzień musiałem więc zostawić moją rodzinkę w Polanicy, a sam pojechałem do Złotego Stoku, aby towarzyszyć tego dnia Karinie i Łukaszowi podczas ich ślubu i wesela.
Miejsce na ślub w stylu industrialnym
Była to moja pierwsza wizyta w Starej Kruszarni. Miejsce zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Budynek w kompleksie kopalni złota, przyklejony do skały, wejście gdzieś na trzecim piętrze, do którego trzeba dojść po schodach ukrytych między drzewami, albo krętą bardzo okrężną drogą. Telefon do Kariny. Spotykamy się pod hotelikiem. Karina w za dużym swetrze, pełen luz, w ogóle nie wygląda jakby miała za kilka godzin brać ślub. Przychodzą jacyś znajomi. Śmiechom nie ma końca. W końcu pojawia się Łukasz i oprowadza mnie po terenie. Pokazuje gdzie będzie ceremonia ślubu, gdzie chcieliby zrobić sesję plenerową, w końcu same wnętrza. Idealne miejsce na ślub w stylu industrialnym. I znowu mam gęsią skórkę. Jak rok wcześniej, gdy wyciągałem kopertę ze znaczkiem Kazika Deyny ze skrzynki. Przeczucie mnie nie myliło. Wszystko zapowiadało się super.
Emocje. Radość. Wzruszenie.
Tak miło przyjęty przez młoda parę i zafascynowany tą przestrzenią zacząłem robić zdjęcia z wielkim entuzjazmem. W międzyczasie poznałem obsługę, dziewczyny od dekoracji (tu decoki), zespół „Na Drugą Stronę”, Romę Szafarek, która pomagała Karinie w przygotowaniu do ślubu.
Siedzimy, gadamy sobie i co się dowiaduję?… Karina sama wymyśliła i zaprojektowała swoją suknię ślubną. Niesamowite. Potem przychodzi Łukasz z ich małym synkiem. Jest rodzinnie, przyjacielsko… po prostu pięknie. Nagle Karina „wyskakuje z niespodzianką”. Napisała do Łukasza list. Wręcza mu go. On czyta. Łzy cisną się do oczu. Czy można sobie wyobrazić lepsze intro? Przed nami ślub pod koronami drzew. Pierwszy taniec, sesja na zielonej polanie i przyjęcie. Przepiękne miejsce, przepiękna uroczystość, przepiękni ludzie! Poproszę o więcej Takich Par! Zobaczcie sami: